wtorek, 16 marca 2010

It's the end of the day...



Bardziej żałośnie już chyba być nie mogło – oto siedzę w pokoju, słuchając piosenki dla dzieci i zastanawiając się, co powinnam napisać na blogu. Mam takie niejasne wrażenie, że oto postawiłam przed sobą zadanie w postaci zmieniania ludzkich istnień poprzez dzielenie się swoją mądrością i życiowymi doświadczeniami, których, krótko mówiąc, nie mam. Albo mam, ale nic z nich nie wynika, a puenta jest najważniejsza. Nigdy nie byłam mistrzem formułowania puent. Prawdopodobnie nigdy nim też nie zostanę, więc z czysto technicznego punktu widzenia, moje siedzenie i zastanawianie się nad tym, w jaki sposób mogę natchnąć resztę świata jest bezcelowe. Wobec tego zajęłam się przeglądaniem innych blogów (za pomocą nowo odkrytej, oferowanej przez portal blogspot.com opcji „Następny blog”) i trafiłam na pamiętnik czternastolatki, cały różowy i świecący. Oprócz tego pojawił się jeden naprawdę przerażający fotoblog, zawierający podejrzane treści – panowie, „modele” fotografowani w różnych miejscach, w różnych pozach, nie zmieniało się tylko ich ubranie, ze względów czysto fizycznych – nie było go wcale… Moje ulubione znalezisko - blog skupiający w sobie wszelkie możliwe ujęcia z ekranizacji „Pride and Prejudice” z Keirą Knightley, zatytułowany „Romantic and Hopeless”, jednak ponieważ jako pierwszy zawierał jakiś konkretny tekst, postanowiłam się zagłębić – notka zdradzała, że autorka (jakimś cudem nie mam żadnych wątpliwości co do tego że była to „ona”) studiuje pielęgniarstwo, że nie jest pewna, czy cały ten wysiłek i ciężka praca wkładana w naukę jest tym, czego chce od życia et cetera, et cetera. Po czym kiedy ogląda w telewizji odcinki Grey’s Anatomy albo Private Practise odżywa w niej świadomość tego, co i dlaczego robi. Łał, to brzmi tak… (szukając odpowiednio zbalansowanego między lekkim szyderstwem a mimowolną sympatią przymiotnika, do głowy przyszło mi tylko jedno dobre dokończenie tego zdania – „…znajomo”, więc w tym punkcie zakończę rozważania nad Romantyczną i Beznadziejną. Nad Romantyczną i Bez Nadziei, tak brzmi lepiej). Znalazłam nawet bloga prowadzonego przez żonę żołnierza. „I'm a stay at home mom trying to keep sane while my husband does the Army thing.” Zamówiła jakieś mleko za mnóstwo dolarów, jest podobno super-thin. Pewna kobieta zajmuje się profesjonalnym szyciem pieluch w różne wzory. Mnóstwo matek opisuje swoje dzieci, miliony sposobów, na które spędzają ze sobą czas. Nastolatki rozważają, czy bardziej opłaca się kupić iPada czy nowy TV do pokoju. Jakimś cudem znalazłam nawet wpisy przepełnione tym, czego sama powinnam być autorką. Wszyscy, wszyscy mają o czym pisać (nawet imigranci w Ameryce, tacy jak Akshay Sudhir), wszyscy przede wszystkim wiedzą, jak o tym pisać. Jedna myśl przeszła mi przez głowę, kiedy tak przeglądałam te wszystkie blogi, mniej lub bardziej uważnie. Brzmiała ona mniej-więcej tak:

„Może nie mam nic do powiedzenia?”

Krótko, bez zbędnego dramatyzmu, po prostu stwierdziłam, że chyba powinnam przemyśleć tę możliwość. Zawsze mogę publikować przepisy na ciasta. Albo mogę stworzyć internetowy kurs biologii, co tydzień nowy wpis – nowy dział. O, lepiej – powinnam rozważyć fotobloga. Są modne, nie trzeba mieć zbyt wiele do powiedzenia, tylko do pokazania. Choć kto wie, czy z tych dwóch rzeczy tak czy owak korzystniej nie wypada mówienie.

Nie chcę nie mieć nic do powiedzenia.

                                                                  *



Is it possible to kill the Loneliness once and for all?

2 komentarze:

  1. Depends. if you do like loneliness there always will be a lot of people around you not letting you to be lonely. But if you do not, all the people will not give a shit about you. Crazy, isn't it? And maybe it's not so worthless and hopeless, alway a change.

    OdpowiedzUsuń
  2. However interesting the question is, I doubt it's gonna provide you with a lot of discussion. Frankly, there's hardly anything to discuss about.
    I don't mean to sound corny here or anything, but the way I feel about this whole thing, it's all about whether there is someone out there who wishes to take the loneliness away, and whether you're willing to let the someone do just that.
    There's really no clear way to be precisely verbal about it, but that ain't no discovery either.

    OdpowiedzUsuń